sobota, 19 stycznia 2013

ZAWIESZONY

Hej wszystkim, mam dla was niestety zły komunikat. Postanowiłam zawiesić bloga do 11 lutego (wtedy zaczynają mi się ferie)... Muszę skupić się na razie na nauce i wena musi wrócić, po za tym mam doła ;c

DOTYCHCZAS INFORMOWANI :
@Kemi_Shine
@poooootato
@Brat_Official
@SweetCookie233
@SaraSwag69
@priorytety
@yay_loll
@_alexandraa_1D_
@like_mu_dayy

JEŻELI NADAL CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O POJAWIENIU SIĘ NOWYCH IMAGINÓW BĄDŹ KOMUNIKATÓW ITP. NAPISZCIE W KOMENTARZU !

Do następnego napisania, mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać ani nic <3
Trzymajcie się, i dziękuję wszystkim za ciepłe słowa, kocham was :*

Następny imagin po odwieszeniu bloga będzie z Niallem tak jak obiecałam 

sobota, 12 stycznia 2013

Louis ;D


Hej, dziękuję wszystkim za miłe słowa. Ostatnio popłakałam się ze szczęścia. Strasznie mi miło, że podobają wam się moje imaginy i mam nadzieję, że ten także przypadnie wam do gustu. Liczę, że zostawicie komentarz <33

DZIŚ URODZINY MALIKA - JEZU, ON MA JUŻ 20 LAT ;( A MIELI BYĆ ZAWSZE "FOREVER YOUNG" ohhh, chłopcy za szybko dorastają -,- jednakże, HAPPY BIRTHDAY MALIK ♥

JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY/ INFORMOWANA O NOWYCH IMAGINACH, PISZ NA MOJEGO TWITTERA : [KLIK]

***

Stałam na dachu jakiegoś budynku. To właśnie w tym miejscu zawsze spotykałam się z Louisem. Panorama Londynu rozciągała się przede mną, a ja nie mogłam oderwać wzroku od tego pięknego i cudownego miasta. To właśnie tutaj poczułam, że żyję. Wcześniej mieszkałam w Polsce... Kocham moją ojczyznę, ale kojarzy mi się z samymi złymi sprawami i przykrościami. Najgorsze wspomnienie to chyba wypadek moich rodziców. Tak... moi rodzice nie żyją już od półtora roku. Po ich śmierci mieszkałam z babcią, jednak ona niedawno także umarła. Nie mogłam się z tym pogodzić, że troje najbliższych mi ludzi odeszło z tego świata. Niedługo po śmierci babci postanowiłam wyjechać do Londynu. Dostałam się tu na studia dziennikarskie. Wynajęłam małe mieszkanie, bo tak się składa, że odziedziczyłam po rodzicach i babci sporą sumę pieniędzy, z których opłacam studia i moje lokum. Niedawno znalazłam pracę i zarabiam na swoje utrzymanie. To właśnie w tym miejscu wszystko układa się w całość. To właśnie tu po przykrych doświadczeniach z przeszłości wraca moja radość z życia. Staram cieszyć się każdą przyjemnie przeżytą chwilą. Zakochałam się w tym mieście i w tych ludziach, którzy przyczynili się do odzyskania nadziei na lepsze jutro.
Rozmyślając o wszystkim, patrzyłam przed siebie nieprzytomnym wzrokiem. Ocknęłam się z rozmyślań i spojrzałam na zegarek, który wskazywał już godzinę 20;30... "Louis spóźnia się już 30 minut" - pomyślałam i westchnęłam cicho.
Tak się składa, że mój chłopak należy do jednego z najbardziej znanych boysbandów na świecie, który nosi nazwę "One Direction". Los sprawił, że poznaliśmy się przypadkowo na ulicy. Na początku niezbyt przypadliśmy sobie do gustu, lecz po kilku spotkaniach zaprzyjaźniliśmy się i dziś tworzymy szczęśliwą parę. Jestem dumna z Louisa, że pomimo przeciwności losu, które spotyka na swojej drodze, spełnia swoje marzenia. Śpiewa. Tak, ma niesamowity głos, który przyprawia mnie o gęsią skórkę. Zatraca się w tym co kocha. To właśnie ze śpiewania i z spotkań z fanami, których bardzo kocha i ceni, Louis czerpie radość i chęć do życia. Podziwiam go za to co osiągnął, i wspieram go w tym jak tylko mogę.
Z rozmyślań wyrwał mnie Louis, który zakradł się po cichu i stając za mną, objął mnie od tyłu.
L: Pięknie tu, prawda? - szepnął mi do ucha i pocałował mnie w policzek.
J: Dlaczego się spóźniłeś? - odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
L: Przepraszam, ale wywiad nam się trochę przedłużył i jechali za mną paparazzi - posmutniał - przecież wiesz, że nie chcę aby paparazzi uprzykrzali Ci życie skarbie. Wybaczysz mi? - spojrzał na mnie błagalnie, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
Zaśmiałam się. Kiwnęłam głową na znak, że nie gniewam się na niego i połączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Czułam, jak Louis obejmuje mnie mocniej w talii i maksymalnie przyciąga do siebie, likwidując jakąkolwiek przestrzeń pomiędzy nami. Ja zaś wplotłam palce w jego włosy i pogłębiłam pocałunek. Wiem, że uwielbiał gdy tak robię. Po krótkiej chwili zobaczyliśmy blask flesza i usłyszeliśmy śmiech fotografa. Louis szybko mnie od siebie odsunął, zasłaniając mnie swoim ciałem, aby fotograf nie widział mojej twarzy. Czułam, jak jego ciało drży ze złości.
L: Jak, do jasnej cholery, mnie tu znalazłeś? - krzyknął w stronę fotografa - Czy ja naprawdę nie mogę mieć już trochę prywatności? Nienawidzę takich ludzi jak wy. - zezłościł się nadal krzycząc.
F: Wiesz, taka nasza praca - mężczyzna zaśmiał się perfidnie i zrobił kolejnych parę zdjęć.
Louis rzucił się na niego, szarpiąc go i wyzywając. Nałożyłam kaptur i podbiegłam szybko do mojego chłopaka, chwytając go za rękę i powiedziałam do niego szeptem:
J: Louis, kochanie nie warto. Uspokój się. - poklepałam go po ramieniu - chodź, idziemy... szybko - wzmocniłam uścisk naszych rąk i pobiegliśmy z Louisem do jego samochodu. Chłopak ruszył z piskiem opon i pędził w stronę mieszkania chłopaków, w którym wszyscy mieszkali. Dotarliśmy po 10 minutach. Weszliśmy do domu, po czym Louis mocno zatrzasnął za sobą drzwi. Odetchnęliśmy z ulgą, ale czułam, że Louis nadal jest zły. Ściągnęłam bluzę i trampki, podeszłam do chłopaka i objęłam go w pasie, pytając:
J: Louis, wszystko w porządku? Nie przejmuj się. Wszystko jakoś się poukłada - spojrzałam w jego oczy i przejechałam opuszkami palców po jego policzku.
L: Oni nie dadzą Ci teraz żyć, a to wszystko przeze mnie - Louis unikał mojego wzroku.
J: Jakoś to będzie, chodź. Zapomnijmy na chwilę o tej sprawie, i cieszmy się wspólnym wieczorem - chwyciłam go za rękę i udaliśmy się do pokoju Louisa. Gdy przechodziliśmy przez salon, rzuciłam chłopakom krótkie cześć. Widzieli po mojej minie, że potem z nimi porozmawiam, i że Louis jest zły. Kiwnęli głowami na znak, że rozumieją, a ja z pasiastym udaliśmy się do jego sypialni. Louis opadł na łóżko, ściągając koszulkę. Dobrze wiedział, że widok jego nagiego torsu przyprawia mnie o zawroty głowy. Zaśmiał się cicho na widok mojej rozmarzonej miny i gestem ręki poprosił, żebym położyła się obok niego. Pospiesznie zrobiłam to, o co mnie przed chwilką poprosił. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w jego bicie serca. Uwielbiałam ten odgłos, wiedziałam, że jego serduszko należy tylko do mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam i przymknęłam powieki. Po chwili usłyszałam głos Lousiego :
L: Kochanie, śpisz? - gładził dłonią moje włosy.
J: Nie, no skąd - podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w jego oczy. Utonęłam. Westchnęłam cicho, splatając moją dłoń z jego.
L: Coś się stało? - szarpnął lekko dłonią tak, że teraz leżałam na nim.
J: Wszystko w porządku. Zastanawiam się tylko... - zacięłam się.
L: Tak? - ośmielił mnie.
J: Zastanawiam się tylko, dlaczego ktoś tak idealny jak ty, zakochał się w takiej normalnej dziewczynie jak ja - uniosłam lekko kąciki ust i spojrzałam z ciekawością na Louisa, oczekując jego odpowiedzi.
L: Tłumaczyłem Ci to już wiele razy. Wcale nie jesteś "normalna". Jesteś wręcz wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Jesteś piękna, skromna, mądra i zabawna. Jednym słowem, jesteś dla mnie idealna kochanie - połączył nasze usta w namiętnym i czułym pocałunku. Nasze języki tańczyły wolny taniec, a nasze dłonie wędrowały po naszych ciałach. I w tym właśnie momencie, zaburczało mi w brzuchu. Tak, mało dziś jadłam... Louis odsunął się lekko ode mnie i uniósł jedną brew.
J: Wiesz, jakoś nie miałam dziś apetytu i mało zjadłam - zawstydziłam się.
L: Ostatnio w ogóle mało jesz - zaśmiał się i niespodziewanie wziął mnie na ręce.
J: LOUIS ! AAAA, oszalałeś? - zaczęłam się śmiać - umiem sama chodzić! - cmoknęłam go w nos i oplotłam rękoma jego szyję.
L: Nie marudź - zaniósł mnie do kuchni i posadził na krześle. - na co masz ochotę księżniczko?
J: Oh, przestań. Rumienie się - na policzkach zakwitły różowe plamy.
L: Kocham jak się rumienisz - posłał mi buziaka, ale nie dał za wygraną - a więc? - otworzył lodówkę i spojrzał na mnie.
J: Skoro nie odpuścisz, to niech będą naleśniki - westchnęłam i zaczęłam pomagać Louisowi.
Po chwili w całym domu pachniało naleśnikami. Usłyszeliśmy jak chłopacy śmieją się w salonie, i po chwili Niall wpadł do kuchni.
N: Mmmmmmmmm, co tu tak pięknie pachnie? - oblizał wargi i popatrzył na nas.
L: Nic, co mógłbyś zjeść - pasiasty zaczął się śmiać.
J: Louis, oh daj spokój. Robię naleśniki, może masz ochotę? - spojrzałam na Nialla i uśmiechnęłam się.
N: Ja zawsze - wyszczerzył zęby i poszedł do salonu wraz z Louisem.
Postanowiłam, że skoro robię sobie kolację, to reszcie także zrobię. Po piętnastu minutach weszłam do salonu z pełną tacą, na której znajdował się talerz z naleśnikami, dżem, nutella i miska świeżych owoców. Postawiłam to na stole i wszyscy zaczęliśmy pałaszować. Gdy skończyliśmy, usiadłam na kanapie pomiędzy Stylesem a Tomlinsonem, i wtuliłam się w mojego chłopaka.
Z: Hej, no to skoro siedzimy tu wszyscy, to może coś oglądniemy? Co wy na to? - Zayn popatrzył na wszystkich.
W: Tak, jasne. Dlaczego nie - odpowiedzieliśmy chórem i rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie. Wzięłam koc, i okryłam mnie, Harrego i Louisiego. Film się zaczął. Niall przyszedł z popcornem i usiadł na fotelu, poprzednio gasząc światło. W połowie filmu zaczęłam zasypiać. Położyłam się na kolanach Louiego i odpłynęłam.

Obudziłam się rano w sypialni Lou. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8 rano. Obróciłam się w stronę Louisa i uśmiechnęłam się na jego widok. Wyglądał tak słodko i niewinnie kiedy spał. Musnęłam ustami leciutko jego policzek i wstałam z łóżka. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w samej bieliźnie. "Ah ten Louis, ja sobie z nim pogadam" - pomyślałam i zachichotałam. Zarzuciłam na siebie koszulkę mojego chłopaka i udałam się do łazienki. Umyłam twarz i zęby, włosy zaczesałam w wysokiego kucyka i założyłam Louisa spodnie od dresu. Były 'odrobinę' za duże, ale nie miałam zamiaru paradować w majtkach po mieszkaniu 5 zboczeńców, nie żebym ich obrażała, ale czasem potrafią być naprawdę nieprzewidywalni. Po porannej toalecie postanowiłam zrobić śniadanie, dlatego pomaszerowałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę i grzanki. Ustawiłam to wszystko na stole i poszłam obudzić chłopaków. Po 20 minutach wszyscy byli na dole i zajadali się śniadaniem. Za ten czas, gdy chłopcy pałaszowali, ja udałam się po poranną gazetę. Usiadłam w salonie i spojrzałam na stronę główną. Wytrzeszczyłam oczy gdy zobaczyłam nagłówek : "NOWA ZDOBYCZ LOUISA TOMLINSONA? NAJSTARSZY CZŁONEK ZESPOŁU NIE JEST JUŻ SINGLEM? FANKI SĄ ZROZPACZONE" a pod nagłówkiem znajdowało się zdjęcie moje i Louisa, podczas wczorajszego namiętnego pocałunku.
J: Fuck, Lou miał rację... teraz nie dadzą mi życia - szepnęłam do siebie i poczułam jak moje oczy wypełniają się łzami. Rzuciłam gazetę na stolik i pobiegłam do sypialni Louisiego. Ubrałam szybko swoje ciuchy, ubrałam swoją bluzę z kapturem, który szczelnie nałożyłam na moją głowę. Pożyczyłam sobie okulary Louisa i wybiegłam z domu bez żadnego słowa. Chłopcy nie wiedzieli o co chodzi. Biegłam ile sił w nogach. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, nie interesowało mnie to. Chciałam jak najszybciej być w domu. Dotarłam po 10 minutach szybkiego biegu. Wpadłam do mieszkania i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Ściągnęłam bluzę i pobiegłam zaciągnąć żaluzje w każdym oknie. Gdy zasłaniałam już ostatnie okno zauważyłam, że grupa fotografów zgromadziła się przed moim domem. Miałam szczęście, że nie zauważyli mnie w oknie. Zasłoniłam je szybko i pobiegłam do pokoju. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nie umiałam pohamować łez. Usłyszałam, że mój telefon dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz - "Lou ;*"... Wyciszyłam telefon, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, dlatego wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Wcale nie skupiałam się na słowach zawartych w lekturze, gdyż w mojej głowie ciągle kłębiły się myśli z wczorajszego i dzisiejszego wydarzenia. Nienawidziłam być obiektem jakiś rozmów... a co dopiero być na okładkach wszystkich gazet i aby moje zdjęcia z Lou krążyły po internecie. Byłam strasznie cięta i wrażliwa gdy ktoś o mnie mówił, plotkował czy oceniał mnie. Wiedziałam, że nic już z tym nie mogę zrobić. Zmęczona ciągłym wypłakiwaniem oczu w poduszkę, zasnęłam. Obudziłam się wieczorem, o godzinie 19. Pomimo tego, że spałam ponad 7 godzin i tak czułam się zmęczona, a moje powieki sprawiały wrażenie strasznie ciężkich. Wygramoliłam się z łóżka i udałam się do kuchni. Nalałam sobie zimnej wody i wzięłam tabletkę przeciwbólową, ponieważ strasznie bolała mnie głowa. Zarzuciłam na siebie sweterek i wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i zobaczyłam 13 wiadomości i 27 nieodebranych połączeń. Wszystkie były od chłopaków, najwięcej oczywiście od Louisa. Nadal jednak nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Rzuciłam telefon na łóżko i usiadłam przy biurku, włączając komputer. Sprawdziłam fb - na szczęście nie było żadnych newsów i plotek o moim związku z Louisem. Następnie sprawdziłam pocztę - tam także cisza. Teraz czas na najgorsze. Weszłam na twittera i tak jak się obawiałam, głównym tematem był temat LOUISA I MNIE. "Będę silna" - powiedziałam sobie i sprawdziłam interakcje. Do moich oczu napłynęły łzy, gdy czytałam wiadomości od fanek: "Nie zasługujesz na Lou"... "Zostaw go w spokoju, on jest nasz" ... "Zastaw go, bo pożałujesz że się urodziłaś"... Wszystkie wiadomości były tego typu. Napisałam tylko "przepraszam wszystkich, że przez ten miesiąc byłam szczęśliwa. Zawsze znajdą się osoby, które będą chciałby wszystko zniszczyć" po czym zamknęłam laptopa.... Ponownie zaczęłam płakać. Usłyszałam, jak ktoś dobija się do drzwi. "tylko nie to" - wyjąkałam.
Li: [T.I] otwórz, wiem że tam jesteś! - wrzeszczał chłopak. Nie miałam wyjścia, poszłam mu otworzyć. Rzuciłam mu krótkie cześć i szybko zamknęłam za nim drzwi.
Li: Weź dziewczyno nie strasz nas tak. Nie odbierasz telefonów, nie dajesz znaku życia i jeszcze ta gazeta u nas na stole. - wyrzucił szybko z siebie - Louis odchodzi od zmysłów, zamknął się z pokoju i nie chce z nami rozmawiać. Sądzi, że to wszystko przez niego. Lokers próbował z nim porozmawiać ale nic z tego. Boi się o Ciebie, zresztą nie tylko on, wszyscy się boimy - przytulił mnie mocno do siebie.
J: Zrozum, ja nienawidzę być w centrum uwagi. Do tego jeszcze te wszystkie komentarze od fanek, nie daje rady... - zaczęłam płakać, mocząc jego koszulkę.
Li: Słuchaj, to dotyczy nas wszystkich, dlatego nie zostawimy Cię z tym samą. Nie martw się, wszystko będzie dobrze - pogłaskał mnie po włosach i cmoknął w czoło. "Kochany Daddy" - pomyślałam i lekko uniosłam kąciki ust.
Li: Uzgodniliśmy z chłopakami, że na razie zamieszkasz u nas... dopóki ta sprawa nie ucichnie. Boimy się o Ciebie gdy siedzisz tu sama i nie dajesz znaku życia. Dlatego pakuj się, i zaraz jedziemy do nas.
J: Nie chce wam robić kłopotu, przeze mnie tracicie fanów. Nie mogę...
Li: Bez gadania marudo - przerwał mi i zaśmiał się - daję Ci 10 minut - puścił do mnie oko, a ja poszłam spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
Wpadłam do pokoju, wzięłam niewielką walizkę i spakowałam do niej kolejno :  spodnie, koszulki, bluzki, bieliznę, kosmetyczkę, laptopa i wszystko co było mi potrzebne. Po 15 minutach stałam już w salonie gotowa do wyjścia. Ponownie nałożyłam na siebie szeroką, czarną bluzę i okulary. Gdy Liam mnie zobaczył powiedział:
Li: Spóźniona, będzie kara - wyszczerzył się, wziął do ręki walizkę i objął mnie lekko ramieniem. Czując, że nie chcę się ruszyć dodał spokojnie - Ej, wszystko okej. Kazałem rozejść się tym fotografom grożąc, że zadzwonię na policje. Droga czysta.
J: Dziękuję - szepnęłam, jednakże wiedziałam że Ci cali paparazzi gdzieś tam się czają. Liam wyszedł już z domu zanosząc moją walizkę do bagażnika. Ja zamknęłam dom i pobiegłam szybko do samochodu. Daddy ruszył i po 10 minutach byliśmy u chłopaków. Gdy tylko weszłam do mieszkania, trójka chłopaków rzuciła się na mnie, "miażdżąc" mi wnętrzności.
Z: Jezu, [T.I] nie strasz tak nigdy więcej...
H: Martwiliśmy się, chcesz nas przyprawić o zawał serca...
N: No w końcu.... odchodziliśmy już od zmysłów...
J: Chłopaki, uspokójcie się... Wszystko ok, jestem tylko lekko przewrażliwiona na punkcie krytyki wobec mnie... No... wiecie o co mi chodzi - wydusiłam z siebie, i wszyscy udaliśmy się do salonu. Zakładałam, że Louis jest w swoim pokoju.
Li: Może pójdziesz do Louisa co? Wiesz, nie chce z nami rozmawiać i martwi się o Ciebie. Nie wie, że sprowadziliśmy Cię tu - powiedział do mnie Daddy i pchnął mnie lekko w stronę schodów.
J: Tak, już do niego idę - zaczęłam wchodzić na piętro. W połowie schodów odwróciłam się i powiedziałam do chłopaków - dziękuję, że mogę tu zostać.
H: Sama przyjemność - poruszał brwiami.
J: Brakowało mi Ciebie zboczuszku - rzuciłam w jego stronę i pobiegłam do pokoju Lou. Zatrzymałam się przed jego drzwiami, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Odpowiedziała mi cisza. Powtórzyłam czynność, po czym rozległ się głos Louisiego:
L: Mówiłem, że nie chce mi się gadać, zostawcie mnie - wydarł się zza drzwi.
J: Skoro tak, to nie będę Ci przeszkadzać - powiedziałam, lekko się uśmiechając.
Louis słysząc mój głos, rzucił się otworzyć drzwi i mocno mnie do siebie przytulił. Nie mogłam oddychać, nie wiedziałam, że aż tak się o mnie martwił.
L: Boże, [T.I] nie rób mi tak nigdy więcej... nie wiesz jak się martwiłem - postawił mnie na ziemi i namiętnie mnie pocałował. Całował mnie tak, jakby nie widział mnie miesiąc albo dłużej. Gdy w końcu przestał, spytałam:
J: Kochanie, nie widzieliśmy się tylko kilka godzin - zaśmiałam się i weszliśmy do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku obok Louisiego.
L: No tak, ale cholernie się martwiłem - uśmiechnął się słodko w moją stronę i pocałował mnie w czoło.
J: Nooo, teraz na jakiś czas, będziesz mnie miał przy sobie - odwzajemniłam uśmiech.
L: Jak to? - zdziwił się
J: Liam z chłopakami postanowili, że zamieszkam z Wami przez jakiś czas - westchnęłam - chyba nie masz nic przeciwko? - uniosłam brwi i parsknęłam śmiechem
L: No coś ty, nie wiem jak bardzo się cieszę - wrzasnął i ponownie zaczął mnie całować. Jego ręka powędrowała pod moją bluzkę.
J: Ej ej... - zaczęłam ale Louis mi przerwał.
L: Słuchaj kochanie, jest sprawa. - wstał z łóżka i zaczął krążyć po pokoju. Widać, że się denerwuje. Podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę.
J: Loui, co się dzieje? - zapytałam zmartwiona.
Chłopak stanął na środku pokoju i jednym gestem przywołał mnie do siebie. Wziął głęboki oddech, i ku mojemu zdziwieniu, uklęknął przede mną i wyjął małe czerwone pudełeczko.
L: [T.I] kocham Cię najmocniej na świecie. To ty nadajesz mojemu życiu sens. Chcę spędzić z tobą całe życie, w przyszłości założyć rodzinę i mieć Cię przy sobie do końca życia. Jesteś moim małym skarbem. Nie obchodzi mnie opinia innych, jeżeli będą mieli coś przeciwko, odejdę z zespołu, dla mnie jesteś najważniejsza. Dlatego chciałem zapytać, czy zostaniesz moją żoną? - otworzył pudełeczko i moim oczom ukazał się śliczny złoty pierścionek.
J: Boże, Louis, tylko o tym marzę, kocham Cię najmocniej na  świecie - chłopak wstał i założył mi pierścionek na palec. Do moich oczy napłynęły łzy szczęścia i rzuciłam się na Louisa, mocno go przytulając i całując go namiętnie.
Z: Oooooo, gołąbeczki - Zayn zrobił nam zdjęcie. Nawet nie wiedziałam, że wszyscy nam się przyglądają. Byłam taka szczęśliwa.
H: Nareszcie ! - wrzasnął, podbiegł do mnie i Louiego i mocno nas przytulił. Zaczęłam się śmiać i przytuliłam każdego z chłopaków, dziękując im za tą wspaniałą przyjaźń, i że są ciągle ze mną. Chłopcy wyszli i zostawili nas samych. Louis wziął aparat, którym Zayn robił nam zdjęcia i zrzucił je na komputer. Wszedł na swojego twittera, załadował zdjęcie i podpisał "Na zawsze razem, kocham Cę najmocniej na świecie @nazwatwojegott". Już miał kliknąć "wyślij" gdy położyłam mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na mnie i spytał:
L: Mogę?
J: Jasne kochanie - usiadłam mu na kolana i sama nacisnęłam wyślij.
L: Na zawsze razem, zobaczysz, wszystko będzie dobrze - pocałował mnie czule.
J: Wierzę Ci - odwzajemniłam pocałunek.

Od roku jestem nazywana panią Tomlinson. Louis jest cudownym mężem i niedługo będzie cudownym tatusiem. Za miesiąc na świat ma przyjść nasza malutka córeczka. Jesteśmy szczęśliwi i nie możemy doczekać się naszej małej pociechy. Fani zaakceptowali w końcu nasz związek i przeprosili mnie za wszystkie przykre słowa. Liam zaręczył się z Danielle i to właśnie oni będą rodzicami chrzestnymi naszego dziecka. Wszyscy tworzymy wielką, radosną i szczęśliwą rodzinę!


ugh, przepraszam za takie banalne zakończenie -,-
Jednak mam nadzieję, że spodoba wam się.
Czekam na komentarze <3
jutro pojawi się imagin z Niallerem :)

piątek, 11 stycznia 2013

Harry ;)

Hej, niestety 3 część imagina z Liamem się już nie pojawi, gdyż nie mogę nic dalej wymyślić... Chciałam też przeprosić, że tak rzadko dodaję imaginy, ale teraz przed zakończeniem semestru mam masę nauki ;( dziś imagin z Harrym, mam nadzieję że się spodoba i zostawicie po sobie komentarz ! <3

Jeśli masz jakieś pytania, lub chcesz być informowany/informowana o nowych imaginach, napisz na mojego TWITTERA : [KLIK]

***


T: Harry, nie możesz mnie zostawić! - krzyknęłaś rozpaczliwie w stronę chłopaka.
H: Zrozum... byłem z Tobą tylko dla zakładu. Nie kocham Cię, i nigdy nie kochałem - Loczek spojrzał na ciebie i odrzucił twoją dłoń, którą trzymałaś na jego ramieniu.
T: Jesteś dupkiem rozumiesz?... Przeklęty, niedojrzały bachor. Kochałam Cię Hazza, a ty mnie wykorzystałeś... bawiłeś... bawiłeś się mną - rozpłakałaś się.
W tym momencie poczułaś, jak twoje serce rozpada się na miliony kawałków. Straciłaś sens życia. Wzięłaś głęboki wdech, podeszłaś do Harrego i powiedziałaś drżącym głosem:
T: Wiesz... to za mnie i za moje złamane serce - spojrzałaś po raz ostatni w jego zielone tęczówki, po czym dałaś mu z całej siły w twarz. Chłopak chwycił cię za rękę i uśmiechnął się podle.
T: Puszczaj - warknęłaś i wyrwałaś się mu - nienawidzę cię - szepnęłaś w jego stronę i wybiegłaś z domu, zatrzaskując za sobą drzwi z całej siły.
Błądziłaś po uliczkach Londynu. Prosiłaś Boga, żeby zakończył twoje cierpienie. Wiedziałaś, że bez Harrego już nic nie ma sensu. Byłaś w pobliżu domu reszty chłopaków. Postanowiłaś udać się do nich. Wiedziałaś, że oni są wobec ciebie szczerzy i kochają cię jak siostrę. Stałaś już przed ich drzwiami, przetarłaś załzawione i czerwone oczy po czym zadzwoniłaś na dzwonek. Otworzył Ci Zayn.
Z: [T.I] jak dobrze Cię widzieć - mocno cię przytulił - Czy mi się wydaje, czy Ty płakałaś? - spojrzał na twoje oczy i wprowadził Cię do salonu, gdzie znajdowała się reszta chłopaków (z wyjątkiem Harrego oczywiście). Wszyscy w jednym momencie spojrzeli na Ciebie.
Liam: O boże, [T.I] co się stało? - zerwał się na równe nogi, po czym podbiegł do Ciebie i szczelnie otulił cię swoimi silnymi ramionami. Po nim wszyscy zrobili to samo. Mimowolnie się uśmiechnęłaś. Gdy w końcu dali Ci dojść do głosu , zapytałaś :
T: Chłopaki, mogłabym u was przenocować parę dni? Obiecuję, że niedługo znajdę sobie coś dla siebie... - uśmiechnęłaś się smutno.
Liam: Jasne, możesz zostać u nas ile tylko zechcesz. Ale co się stało? - spojrzał na Ciebie opiekuńczym wzrokiem.
T: Chodzi o Hazze. Zerwał... Zerwał ze mną... Wykorzystał mnie... dla... dla jakiegoś głupiego zakładu... - ponownie zaczęłaś płakać. Upadłaś na podłogę i pochłonęła Cię ciemność.

Obudziłaś się, jak podejrzewałaś, w swoim pokoju, który miałaś zajmować podczas pobytu u chłopaków. Miałaś nadzieję, że zerwanie z Hazzą okaże się tylko złym snem. Ale niestety to była prawda. Na samą myśl o tym ponownie wybuchnęłaś płaczem. Gdy tak płakałaś, usłyszałaś ciche pukanie do drzwi.
T: Otwarte - wychrypiałaś i otarłaś oczy.
Z: Jak się czujesz? - popatrzył na Ciebie z troską, po czym wszedł do pokoju.
T: Nie chce mi się żyć - odparłaś sucho i opadłaś bezsilna na poduszki, czując, że za chwilę znów się rozpłaczesz.
Z: Chciałabyś pogadać, czy wystarczy, żebym był przy Tobie? - pogłaskał cię dłonią po policzku.
T: Przytul mnie, jeśli możesz.
Chłopak wgramolił się pod twoją kołdrę. Jednym zdecydowanym ruchem przyciągnął Cię do siebie tak, abyś swobodnie mogła wtulić się w jego tors. Poczułaś, że mocno oplata Cię swoimi silnymi ramionami. Uśmiechnęłaś się, poczułaś się nieco lepiej, jednak Zayn nigdy nie zastąpi Ci Harrego.
T: Zayn? Co się stało... no wiesz... gdy wczoraj opowiedziałam wam o loczku? Pamiętam tylko, że powiedziałam wam co się stało, a potem film mi się urwał - zrobiłaś kwaśną minę i popatrzyłaś na swojego przyjaciela.
Z: No tak... zemdlałaś. Doszliśmy z Liamem do wniosku, że to zapewne przez szok, który zagwarantował Ci Lokers - poczułaś, że gdy Zayn to wypowiedział, odruchowo zacisnął dłonie w pięści - po za tym... byłaś strasznie zmarznięta i zmęczona.
T: Oh, no tak... Długo ee... "spacerowałam" - zaakcentowałaś ostatnie słowo.
Z: Taak, jasne - zaśmiał się. Wstał, pocałował cię przelotnie w czoło i oznajmił, że przyniesie Ci coś do jedzenia. Podziękowałaś mu i okryłaś się szczelnie kołdrą.

Dni leciały w błyskawicznym tempie. Minął tydzień, odkąd zamieszkałaś u chłopaków. Czułaś się już trochę lepiej, ale jednak nadal nie mogłaś pogodzić się z tym, co się niedawno wydarzyło. Chłopcy próbowali z Tobą rozmawiać, pocieszali cię, ale jak widać... bez skutku. Nie byłaś tą samą dziewczyną co kiedyś. Teraz czułaś się jakbyś była wrakiem dawnej siebie. Twój stan znacznie się pogorszył, gdy do chłopaków zawitał Harry.
Byłaś wtedy jeszcze u siebie w pokoju. Ubierałaś się, gdy usłyszałaś podniesione głosy dochodzące z salonu. Rozpoznałaś że to był Zayn, Liam i ku twojemu nieszczęściu... Harry.

H: Gdzie jest [T.I]? Muszę się z nią zobaczyć! - krzyknął chłopak
Z: Ona nie chcę Cię widzieć idioto. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ją zraniłeś? - wrzeszczał na niego Zayn, trzymając go za ramiona i nie pozwalając mu przejść ani kroku dalej.
Liam: Harry! - chwycił go za ramię - zrozum... Ona Cię naprawdę kocha, a ty zrobiłeś jej takie świństo... [T.I] prawie w ogóle nie wychodzi ze swojego pokoju. Mało z nami rozmawia... a co najgorsze, prawie nic nie je ani nie pije. Załamała się... przez Ciebie - dodał dobitnie Liam w stronę Loczka.
H: Ale wy nic nie rozumiecie... Gdy ją straciłem, zrozumiałem, że naprawdę się w niej zakochałem - opadł na kanapę, chowając twarz w dłonie - Muszę jej to powiedzieć. Muszę ją przeprosić... - jego głos zadrżał - Nie mogę jej stracić... - załamał się.
Liam: Harry! To nienajlepszy pomysł. Myślę, że one jeszcze nie jest gotowa na rozmowę z Tobą...

Słysząc słowa, jakie wypowiedział Harry, poczułaś, że twoje oczy robią się szklane a w brzuchu zaczynają pojawiać się motylki. Fakt, może byłaś dalej zła na Harrego za to co Ci zrobił, ale w głębi serca czułaś, że to ten jedyny. Nie chciałaś go stracić. "Teraz, albo nigdy" pomyślałaś i pobiegłaś do pomieszczenia gdzie znajdowali się chłopcy. Niestety... gdy byłaś u szczytu schodów poślizgnęłaś się na jednym z czasopism i runęłaś w dół po schodach. Pech chciał, że przy swoim upadku zahaczyłaś ręką o szklany wazon, który robił się pod twoim ciałem, raniąc go mocno. Czułaś, jakby twoje ciało przeszywało tysiące ostrzy. Ból był nie do opisania. Straciłaś przytomność, mocno krwawiąc.

*Oczami Harrego*
Usłyszeliśmy z chłopakami odgłos rozbijającego się szkła. Odwróciliśmy głowy i zobaczyliśmy, jak [T.I] spada po schodach, raniąc się przy tym na rozbitym szkle. Nim się spostrzegliśmy, leżała na dole cała we krwi. Przeraziłem się, jak cała reszta. Liam dzwonił już po karetkę, a ja rzuciłem się w stronę dziewczyny.
T: [T.I] słyszysz mnie? Coś ty narobiła? Dlaczego właśnie TY? - zacząłem płakać nad jej ciałem jak małe dziecko - Kocham Cię, słyszysz? Przepraszam za wszystko... Proszę, nie zostawiaj mnie - przytuliłem jej ciało do siebie.
[T.I] - Kocham Cię Harry, najmocniej na świecie - powiedziała do mnie ostatkami sił, po czym spojrzała mi w oczy i lekko uniosła kąciki ust ku górze.
T: Proszę, nie zostawiaj mnie, musisz walczyć - wrzasnąłem - Nie zasypiaj, wytrzymaj. Wszytko będzie dobrze - trzymałem jej ciało w ramionach, czując jak dziewczyna robi się coraz słabsza.
[T.I] - To koniec Harry, ja umieram - przyłożyła mi swoją bladą dłoń do miejsca, w którym znajduje się moje serce - zawsze będę przy Tobie. Zawsze, pamiętaj o tym... - wychrypiała, po czym zamknęła swoje oczy, tym razem już na zawsze.
W tym samym momencie do pokoju wpadli sanitariusze. W sumie, sam nie wiem co się potem działo. Czułem, jak Louis odciąga mnie od ciała [T.I] i mocno mnie przytula. Słyszałem także, jak sanitariusze próbowali reanimować [T.I]... bez skutku. Stwierdzili zgon, okryli jej ciało czarnym workiem wynosząc je z domu. Opadłem bezsilny na podłogę, zacząłem krztusić się swoimi słonymi łzami. Nie mogłem się pogodzić, że więcej nie zobaczę iskierek w oczach [T.I]... że nigdy już nie poczuję ciepła bijącego od niej na sto metrów. Nigdy, ponieważ ona odeszła... Gdy zamknęła swoje oczy, poczułem, jakby zabrała ze sobą połowę mojej duszy, połowę mojego serca.

Dziś mija dokładnie pół roku od śmierci [T.I]. Postanowiłem udać się na cmentarz. Co prawda codziennie tam bywam, lecz dziś jest wyjątkowa data. Wziąłem ze sobą bukiet białych róż, gdyż [T.I] je uwielbiała. Wziąłem także gitarę, aby zaprezentować jej piosenkę, którą sam skomponowałem specjalnie dla niej. Opisywała jak strasznie brak mi [T.I], jak bardzo za nią tęsknię. Wsiadłem do samochodu i byłem już w drodze na cmentarz. Dojechałem po 15 minutach. Po chwili byłem już we właściwym miejscu. Odmówiłem modlitwę, po czym położyłem kwiaty na jej grobie. Usiadłem na ziemi i zacząłem grać. Poczułem lekki powiew wiatru, co mnie trochę zdziwiło, ponieważ dziś niebo było bezchmurne i mocno świeciło słońce. Usłyszałem za sobą głos, tak dobrze mi znany. Zerwałem się na równe nogi. Obróciłem się za siebie, i zobaczyłem [T.I]
T: Boże, jest ze mną coraz gorzej... mam omamy - szepnąłem sam do siebie.
[T.I] - Nie, nie zwariowałeś Harry, jestem tu. Jestem przy Tobie. Co prawda tylko ty mnie widzisz i  słyszysz. Chciałam Ci powiedzieć, żebyś się nie poddawał i nie załamywał z powodu mojej śmierci. Jesteś silny i poradzisz sobie beze mnie. Znajdziesz cudowną dziewczynę. Będziesz szczęśliwy. Obiecuję Ci to - położyła mi dłoń na ramieniu, ja poczułem tylko chłód w tym miejscu. - Teraz skup się przede wszystkim na muzyce, i ciesz się życiem. Pamiętaj, że jestem przy Tobie, jestem w Twoim sercu i zawsze tam będę, dopóki będziesz o mnie pamiętał...
T: Nigdy o Tobie nie zapomnę, kocham Cię - szepnąłem w stronę widma, po czym zrobiłem z dłoni serduszko. [T.I] odwzajemniła gest po czym zniknęła.
Nigdy więcej już jej nie widziałem, ale w trudnych momentach czułem ten sam lekki powiew wiatru, tak jak wtedy. Wiedziałem, że [T.I] daje mi znak, że jest obok mnie. Może pomyślicie, że zwariowałem, ale tak właśnie jest. Wiem, że nie odeszła. Na zawsze będziemy razem...

 

Co sądzicie? Podoba wam się?
Zostawcie po sobie komentarz <3
Następny imagin będzie z Louisem, a potem mam zamiar dodać z Niallem ^^

niedziela, 6 stycznia 2013

together forever - LIAM (part 2)


Hej, dziękuję za 276 wejść <3 jesteście kochani, mam nadzieję, że podobają się wam moje imaginy. Jakbyście mogli, zostawcie po sobie komentarz, one mnie motywują do dalszego pisania <3

Jeśli masz jakieś pytania, lub chcesz być informowany/informowana o nowych imaginach, napisz na mojego TWITTERA : [KLIK]

***

*Oczami Liama*
J: Boże, [T.I] co ty najlepszego zrobiłaś? - podbiegłem do niej, łapiąc ją za nadgarstek, aby choć    trochę zatamować krew. Z tego co pamiętam, to [T.I] trzyma apteczkę w rogu szafy. Szybko ją wyjąłem. Znalazłem bandaż, który owinąłem wokół zranionej ręki mojej przyjaciółki. Była słaba, dlatego położyłem ją na łóżko, siadając obok niej.
[T.I] : Po co tu przyszedłeś co? Teraz sobie o mnie przypomniałeś? - warknęła do mnie, wstając z łóżka i otwierając drzwi. - wynoś się, już za późno. Z naszą przyjaźnią koniec! - wykrzyczała wskazując mi, abym wyszedł. W pełni ją rozumiałem, zawiodłem ją. Zostawiłem ją w tak trudnym dla niej czasie. Jednak ja nie wstawałem z mojego miejsca. Musiałem jej wszystko wyjaśnić.
[T.I] : Nie słyszysz? Wyjdź stąd! - krzyczała coraz głośniej.
J: Proszę, daj sobie wszystko wytłumaczyć... - spojrzałem na nią błagalnie.
[T.I] : Nie masz mi co wyjaśniać, nie chcę Cię słuchać. I nie rób tej miny, na mnie już to nie działa rozumiesz? - zaczęła płakać. Jej łzy sprawiły, że zrozumiałem jak bardzo cierpiała, gdy mnie nie było. Tak naprawdę, to tylko mnie mówiła o wszystkim, to mnie darzyła największym zaufaniem, a ja ją zawiodłem. W jej oczach widziałem ból, bezsilność. Opadła na ziemię, płacząc i krztusząc się łzami. Nie zastanawiałem się. Podbiegłem od razu do niej, przytulając ją mocno.

*Oczami [T.I]*
Co on sobie wyobraża? Zjawia się tu po siedmiu miesiącach, myśląc że wszystko jest ok, gdy tak naprawdę wszystko w moim życiu się waliło... Czułam, że oplatają mnie jego silne ramiona. W pierwszej chwili chciałam go odepchnąć. Lecz wtuliłam się w niego, mocząc moimi łzami jego koszulę. Tak bardzo mi go brakowało. Oczywiście, nie wybaczyłam mu, że mnie zostawił, ale potrzebowałam jego wsparcia. Potrzebowałam JEGO, ale przecież mu o tym nie powiem. Nie może się dowiedzieć, co tak naprawdę do niego czuję. NIE! To pozostanie moją tajemnicą. Znów usłyszałam jego anielski głos.
L: [T.I] przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam - słyszałam, że jego głos drży - nie chciałem Cię zostawić, uwierz mi... Jednak tamtego dnia, w którym wyjechałem... to nie tak jak myślisz... Paul powiedział, że ma dla nas niespodziankę, dla mnie i dla chłopaków... Mówił... mówił że to będzie krótka wycieczka. Wpakował nas do samochodu i po prostu wywiózł... Wiem, to brzmi jakby było wyssane z palca, ale tak właśnie było. W drodze na pierwszy koncert, Paul oznajmił nam, że nasze rodziny o wszystkim wiedzą, a my właśnie wyjeżdżamy w swoją pierwszą trasę. Nie mogłem uwierzyć w to co mówi. Z roztargnienia zapomniałem wziąć z domu telefon, dlatego też się z tobą nie kontaktowałem. Przecież wiesz, jaka jesteś dla mnie ważna. nigdy bym Ci tego nie zrobił - czułam, jak muska swoimi ustami płatek mojego ucha. Jego głos drżał jeszcze bardziej, a po chwili na moje ramie spadła jego łza.
Podniosłam wzrok, moje oczy spotkały się z jego brązową głębią. Utonęłam. Zapomniałam o wszystkim i najzwyczajniej w świecie musnęłam ustami jego policzek. Dawniej zawsze tak robiliśmy. Jednak teraz znaczyło to dla mnie o wiele więcej. Dostrzegłam, że kąciki ust chłopaka lekko uniosły się w górę. Poczułam, że mocniej mnie przytula kryjąc przy tym twarz w moich włosach. Uwielbiałam gdy tak robił. W tym momencie, przypomniały mi się jego dawne słowa:
"[T.I] gdybym kiedyś zniknął, pamiętaj, że zawsze do Ciebie wrócę. Na zawsze razem"... W końcu, od dłuższego czasu poczułam się bezpiecznie, ciepło wypełniło moje wnętrze i wszystko co złe, zniknęło. Uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak widząc to, zrobił to samo. Spojrzałam ponownie w oczy Liama i powiedziałam:
J: Wróciłeś Payne, w końcu wróciłeś...
L: Zawsze wracam mój promyczku.


PODOBA SIĘ? ZOSTAWCIE PO SOBIE KOMENTARZ, BARDZO WAS PROSZĘ... NIEDŁUGO POJAWI SIĘ 3 CZĘŚĆ IMAGINA ! <3
kocham was ;)

czwartek, 3 stycznia 2013

together forever - LIAM (part 1)

HEJ <3 na początek, dziękuję za 211 wejść, co prawda nie ma 5 komentarzy pod poprzednim imaginem, ale co mi tam. Dziś dodaję pierwszą część imagina z Liamem, mam nadzieję, że wam się spodoba i chętnie wrócicie na mojego bloga!

Jeśli masz jakieś pytania, lub chcesz być informowany/informowana o nowych imaginach, napisz na mojego TWITTERA : [KLIK]

***


"Siedzę na ławce, którą sami zrobiliśmy... To właśnie w tym miejscu, pod tym drzewem i na tej ławeczce...To tu dawniej potrafiliśmy spędzić cały dzień gadając o wszystkim i o niczym. Teraz wyjechałeś. Liam, zostawiłeś mnie. Nie wiem czy pamiętasz, ale nasza przyjaźń miała trwać na zawsze i jeszcze dłużej. Bez Ciebie czuję się zagubiona, pusta w środku. Nigdy za nikim tak bardzo nie tęskniłam, tak jak teraz tęsknię za tobą. Nie radzę sobie. Potrzebuję Cię... Liam, wróć! ... Niedługo święta, pierwszy raz spędzę je bez Ciebie. Pamiętam, gdy po kolacji wigilijnej otwieraliśmy okna naszych pokoi (które znajdują się naprzeciwko siebie) i zdawaliśmy sobie relacje z wcześniej przeżytej chwili. Chciałabym znów poczuć, że jesteś obok i wspierasz mnie w trudnych dla mnie chwilach. Niestety, muszę pogodzić się, że tamte chwile już nie wrócą. Przecież ja mam 18 lat, a ty 19... Co ja sobie wyobrażam? Że znów będziemy dziećmi, będziemy rozmawiać i bawić się tak jak dawniej? Jestem głupia, muszę o Tobie zapomnieć, tak jak ty zapomniałeś o mnie Payne."
Skończyłam pisać. Schowałam kartkę w kopercie, którą zaś schowałam do kieszeni mojego płaszcza. Wstałam z "naszej" (myśląc naszej, mam na myśli mnie i Liama) ławki i postanowiłam udać się do domu. Doszłam po 15 minutach. Była godzina 18. Od razu udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w ciepły dres, a kopertę z "listem" schowałam pod łóżkiem w mojej "sekretnej skrzyneczce". Opadłam bezsilna na krzesło, sprawdzając twittera. Nic się nie zmieniło odkąd sprawdzałam go rano. Chciałam wejść na profil Liama, ale nie miałam siły. Znając siebie, rozpłakałabym się na sam widok jego zdjęcia. Jestem w strasznej formie psychicznej. Włączyłam sobie jakąś piosenkę i położyłam się do łóżka. Nie minęło 10 minut, a ja pogrążyłam się w krainie snów.

Obudziłam się wczesnym rankiem, kiedy wszyscy jeszcze spali. Nie chcąc ich budzić, zaliczyłam poranną toaletę i wróciłam do swojego pokoju. Otworzyłam laptopa i sprawdziłam kolejno : skrzynka pocztowa, facebook, twitter. Wchodząc na to ostatnie, zauważyłam wpis Liama sprzed 15 minut: "TAK! W końcu przerwa, wracamy do domu"... Patrzyłam na te słowa, a do oczu od razu napłynęły mi łzy. Nie chcę się z nim spotkać... Nie dam rady. Nie mogłam usiedzieć w domu, dlatego postanowiłam wyjść do parku. Wzięłam pieniądze, telefon i klucze. Ubrałam się ciepło po czym wyszłam z domu. Przede mną rozciągał się widok zaśnieżonego i w połowie uśpionego jeszcze miasta. Londyn jest cudowny - pomyślałam i ruszyłam w drogę.  Szłam przed siebie, zmierzając do wyznaczonego przez siebie celu. W końcu doszłam. Mój żołądek przypomniał mi, że nie jadłam dziś śniadania. Nie zastanawiając się ani chwili, ruszyłam do przytulnej kawiarenki znajdującej się na rogu. Zamówiłam sobie rogala z czekoladą i kawę. Siedziałam, delektując się powoli moim posiłkiem. W głowie miałam milion myśli...A mianowicie "Liam wracający do domu" - tak, przyznam się. Bardzo za nim tęsknię, i pragnę znów wtulić się w niego tak jak dawniej. Ale za razem jestem na niego wściekła. Przecież zostawił mnie i wyjechał bez żadnego słowa... nawet się nie pożegnał. Jeśli pojawi się w domu i będzie chciał się ze mną spotkać, co ja mu wtedy powiem?... Skończyłam jeść, dopiłam kawę, zapłaciłam i opuściłam to przytulne miejsce. Pospacerowałam jeszcze trochę. Zmarzłam, dlatego ruszyłam z powrotem do domu. Dotarłam. Telefon wskazywał godzinę 10.30. Założyłam, że moi domownicy już nie śpią. Weszłam do domu i przywitałam się ze wszystkimi.
M: Hej córcia. Jak tam? Kiedy wstałaś? Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość - mama zawołała z kuchni.
J: Hej, cześć. Co, jaką? - powiedziałam obojętnym tonem, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdowała się mama.
M: Przyjechał Liam, przed chwilą widziałam, jak wchodził do domu - powiedziała radośnie moja rodzicielka.
J: A co to niby za dobra wiadomość? Nie chce go widzieć. Potraktuję go tak samo, jak on potraktował mnie... gdy wyjechał bez pożegnania. - odpowiedziałam mamie ozięble i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam gitarę, usiadłam na parapecie i zaczęłam grać. Sama nawet nie wiem co, po prostu muzyka płynęła mi z serca. Była wolna i smutna. W pełni oddawała to, jak się teraz czuję. Z oczu poleciały mi łzy. Odłożyłam gitarę i rzuciłam się na łóżko. Ból przeszywał moje ciało. Nie panowałam nad swoimi emocjami. Otworzyłam moje pudełko, które znajduje się pod moim posłaniem. Szybko znalazłam to, czego potrzebowałam. "Witaj moja droga przyjaciółko" - powiedziałam do siebie po czym wyciągnęłam ze skrzyneczki małą, srebrną żyletkę. Byłam w rozsypce. Uznałam, że ból fizyczny jest o wiele lepszy od bólu psychicznego... Przyłożyłam żyletkę do skóry na nadgarstku i pociągnęłam. W tym samym momencie usłyszałam krzyk:
L: Co ty wyprawiasz?
Uśmiechnęłam się na dźwięk tak dobrze znanego mi głosu. Niestety robiłam się słaba, czułam, jak ciepła ciecz spływa po mojej ręce lądując na podłodze...


PODOBA SIĘ WAM IMAGIN?
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA ;)
KOCHAM WAS <3


wtorek, 1 stycznia 2013

Zayn ;)

JEZU *.* dziękuję wszystkim, za 157 wejść. Nie wiecie, jak strasznie się cieszę. Chcę także podziękować wszystkim za komentarze, nie wiecie nawet, ile to dla mnie znaczy. KOCHAM WAS <3 Dziś mam dla was imagina z Zaynem, mam nadzieję, że się spodoba ;)

Jeżeli macie jakieś pytania, lub chcesz być informowany/informowana o nowych imaginach pisz na mojego TWITTERA : [KLIK]

***

Obudziłaś się. Słońce było już wysoko nad horyzontem i świeciło w całej okazałości. Na niebie nie było żadnej chmury. Spojrzałaś na telefon, który wskazywał godzinę 11.55. Zauważyłaś, że masz też jedną nową wiadomość. Była ona od Zayna.
" Hej kocie, masz dziś czas? Wpadnij do nas. xoxo"
Tak. Zayn jest z One Direction i tak sie składa, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi od liceum. Zayn zapoznał Cię także z resztą chłopaków, których bardzo polubiłaś, a oni Ciebie. Czułaś się przy nich niesamowicie. Zawsze zarażali Cię energią i pozytywnym nastawieniem do życia. Jednak od pewnego czasu, zaczęłaś czuć coś mocniejszego do Mulata. Sama nie wiesz dlaczego. Na jego widok serce zaczyna Ci szybciej bić a oddech także staje się szybszy. Odpisałaś szybko chłopakowi "Ok, będę za godzinę ;* " i wstałaś z łóżka, aby się ogarnąć. Ubrałaś się w czerwone rurki, białą koszulkę w granatowe paski i założyłaś czarne vansy. Poszłaś do łazienki. Zaliczyłaś poranną toaletę. Włosy zostawiłaś rozpuszczone i lekko pomalowałaś oczy. Na śniadanie zrobiłaś sobie naleśniki z owocami. Gdy skończyłaś jeść posiłek była godzina 12.45. Postanowiłaś udać się już do chłopaków. Droga od Ciebie do ich domu zajęła Ci 20 minut. Zapukałaś do drzwi. Po chwili otworzył Ci oczywiście Zayn.
Z: Nareszcie kocie, tęskniłem - posłał Ci oszałamiający uśmiech i mocno Cię przytulił.
T: Ja też tęskniłam, nawet nie wiesz jak bardzo. Nie widzieliśmy się przecież od wczoraj - zaśmiałaś się i wtuliłaś się w jego ramię. Od razu poczułaś, że się czerwienisz i masz motylki w brzuchu. Po chwili Zayn lekko Cię od siebie odsunął i udaliście się do salonu.
H: Witamy piękną panią - podszedł do Ciebie i przytulił Cię mocno.
T: Cześć misiaczku, cieszę się, że się za mną stęskniłeś tak jak Zayn, ale nie musisz mi miażdżyć wszystkich moich narządów - uśmiechnęłaś się i rozczochrałaś mu lekko włosy.
H: No wiesz, jak mogłaś... Układałem moją zacną fryzurę przez pół godziny, specjalnie dla Ciebie - zrobił udawanego focha.
Zaczęłaś się śmiać. Popatrzyłaś na niego i dodałaś:
T: Wybacz mi - pocałowałaś go lekko w policzek - takie przeprosiny wystarczą? - poruszałaś brwiami.
H: Hmmmm, czy ja wiem... A może masz coś lepszego dla mnie co? - wystawił język w twoją stronę.
W tym samym momencie wtrącił się Zayn:
Z: Spadaj Harold, ona jest moja - odepchnął lekko Harrego i objął Cię ramieniem.
Uśmiechnęłaś się słodko do Zayna i poszłaś przywitać się z resztą chłopaków. Usiedliście wszyscy na kanapie i zaczęliście rozmawiać. Widywałaś się z nimi codziennie, a i tak mieliście nieskończenie wiele tematów do rozmów. W pewnym momencie odezwał się Louis:
Lou: Hej! Co powiecie na gre w butelkę? - zerwał się z kanapy patrząc na wszystkich.
W: Jasne, czemu nie - odpowiedzieliście mu chórem.
Louis pobiegł po jakąś butelkę. Usiedliście w kółku. Zayn zajął miejsce naprzeciw Ciebie. Po chwili wrócił Lou, i pierwszy zakręcił butelką. Wypadło na Nialla. Potem był Liam, Harry i w końcu wypadło na Ciebie. Zaśmiałaś się.
H: Pytanie czy wyzwanie?
T: Jakbyś mnie nie znał, jasne, że wyzwanie - uśmiechnęłaś się cwaniacko.
H: Hmmm, co by Ci tu zadać... - udawał że się zastanawia.
Zauważyłaś kontem oka, że Zayn dał mu sójkę w bok. Udałaś, że tego nie widziałaś.
H: Okej, skoro taki z Ciebie cwaniak, pocałuj Zayna - wypiął język w twoją stroną - od razu mówię, że macie pocałować się w usta i ma to być najbardziej namiętny pocałunek jaki w życiu widziałem - zaczął się śmiać.
Zmierzyłaś go wzrokiem. Jednak wstałaś i podeszłaś do Zayna. Zauważyłaś, że jego oczy przepełnione są radością i mają jakiś tajemniczy błysk. Usiadłaś na nim okrakiem i połączyłaś wasze usta w najbardziej namiętnym pocałunku, na jaki było cię stać. Już od jakiegoś czasu pragnęłaś go pocałować, ale nigdy nie próbowałaś tego zrobić, bojąc się, że może zagrozić to waszej przyjaźni. Teraz gdy nadarzyła się taka możliwość, chciałaś dać z siebie wszystko. Całując go, odpłynęłaś. W twojej głowie zaczęły pojawiać się wizję w których ty i Zayn tworzycie piękną, szczęśliwą parę. Czułaś, że Zayn objął Cię w talii, ty zaś jedną ręką bawiłaś się jego włosami, a drugą trzymałaś na jego torsie. W końcu z niechęcią odsunęłaś się od niego, uśmiechając się szeroko, lekko przygryzłaś wargę i wróciłaś na swoje miejsce. Graliście jeszcze długo. Pod koniec zabawy rozmyślałaś nadal o pocałunku ze swoim przyjacielem. Kochasz go, jesteś tego pewna. Poczułaś, że oczy robią Ci się szklane. Wstałaś, przeprosiłaś chłopaków i udałaś się szybko do łazienki. Usiadłaś pod ścianą i z oczu pociekły Ci łzy. Sama nie wiedziałaś dlaczego tak się zachowujesz, od pewnego czasu marzyłaś o tym, aby pocałować Zayna, a teraz gdy to zrobiłaś, to płaczesz. Po chwili usłyszałaś pukanie do drzwi i głos swojego przyjaciela:
Z: [T.I] wszystko w porządku? - usłyszałaś w jego głosie nutkę zmartwienia i troski
T: Tak, nic mi nie jest. Już wychodzę - odpowiedziałaś mu lekko drżącym głosem. Wytarłaś pospiesznie oczy i wyszłaś z łazienki. Nie chciałaś patrzeć na Zayna.
Z: Płakałaś? Co się stało? - przyciągnął Cię do siebie, unosząc lekko twój podbródek tak, abyś na niego spojrzała.
T: Nie, nic się nie stało. Naprawdę - uśmiechnęłaś się lekko.
Z: Słuchaj, znam Cię nie od dziś i wiem, że coś Ci jest - przytulił Cię.
T: Zayn, zrozum, nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz. - popatrzyłaś w jego głębokie, brązowe oczy. - Obiecuję, że jeśli będę gotowa, to Ci o tym powiem.
Z: Skoro tak, nie będę naciskał. Ale wiesz, że mnie możesz o wszystkim powiedzieć?
T: Tak, dziękuję. Idziemy grać? - zmieniłaś pospiesznie temat, patrząc nadal na mulata.
Z: W sumie to już skończyliśmy. Niall z Harrym robią obiad, Louis ogląda TV a Liam poszedł do Dan.
T: Aaa, okej. - uśmiechnęłaś się.
Zayn wziął Cię za rękę, i poszliście do jego pokoju. Usiadłaś na łóżku, a chłopak usiadł obok Ciebie. Zauważyłaś, że na podłodze leży album. Podniosłaś go i otworzyłaś. Uśmiechnęłaś się szeroko i popatrzyłaś na Zayna.
T: Czy to są nasze wspólne zdjęcia?
Z: No tak. Niedawno zrobiliśmy z chłopakami coś takiego, pomyśleliśmy, że fajnie byłoby mieć pamiątkę z taką wspaniałą dziewczyną, jak ty - znów posłał Ci ten powalający uśmiech, który tak bardzo kochasz. Czułaś, że się zarumieniłaś. Dlatego spuściłaś wzrok i znów zaczęłaś przeglądać zdjęcia. Zauważyłaś, że Zayn kręcił młynek kciukami. Dobrze wiedziałaś, że taki gest u niego oznacza, że głęboko nad czymś rozmyśla i zastanawia się. Odłożyłaś album i wpatrywałaś się w niego. Bez słowa podniósł się z łóżka i podszedł do okna. Zorientowałaś się, że coś go trapi. Pospiesznie do niego podeszłaś i przytuliłaś go od tyłu.
T: Zayn, wszystko gra? Widzę, że coś Cię gryzie, co jest? - wzięłaś go za rękę i obróciłaś go w swoją stronę. Chłopak spuścił wzrok i patrzył na wasze lekko splecione dłonie - Zayn, żyjesz? Pamiętasz, że możemy sobie o wszystkim powiedzieć tak?
Z: Słuchaj... - zaczął niepewnie. Widać było, że zżerają go nerwy. Podniósł głowę i spojrzał Ci głęboko w oczy. Zarumieniłaś się. - Od jakiegoś czasu, zacząłem coś do Ciebie czuć. Coś mocniejszego niż przyjaźń... Bałem Ci się o tym powiedzieć, ponieważ nie chcę zepsuć naszej przyjaźni. I do tego ten dzisiejszy pocałunek... Byłem... To znaczy się jestem wniebowzięty, bo od dawna chciałem poczuć smak twoich ust... Nie mogę już dłużej tego ukrywać... Musisz wiedzieć, że... no... Kocham Cię - uśmiechnął się lekko, czekając na twoją odpowiedź.
Nie mogłaś uwierzyć w jego słowa. Przecież Ty także od dawna czujesz to samo co on. Nie mogłaś wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopak zauważył, że jesteś w szoku i dodał pospiesznie:
Z: Przepraszam... Wiem, że ty pewnie nic do mnie nie czujesz... Nie powinienem Ci tego mówić, zapomnij o tym... Przepraszam - puścił twoją dłoń i odwrócił się ponownie w stronę okna.
T: Nie, Zayn... Bardzo dobrze, że mi to powiedziałeś. - uśmiechnęłaś się - Tak się składa... że ja... ja czuję to samo co Ty. Kocham Cię, słyszysz? A ten pocałunek... to naprawdę było COŚ... - położyłaś mu rękę na ramieniu.
Z: Naprawdę? Jezu, [T.I] nawet nie wiesz jak się cieszę - wziął Cię na ręce i zrobił kółko. Postawił Cię na ziemi, chwycił twoją twarz w swoje dłonie, patrząc Ci głęboko w oczy i dodał - Czyli... Czyli to znaczy, że jesteśmy razem?
T: Tak kocie, na zawsze - uśmiechnęłaś się szeroko do swojego chłopaka. Poczułaś że Zayn objął się w talii, przyciągając Cię jak najbliżej siebie, i tym razem to on złączył wasze usta w namiętnym pocałunku. Po długiej chwili, oderwaliście się od siebie. Chłopak dodał:
Z: Tak, na zawsze razem - przytulił Cię bardzo mocno, a ty poczułaś, że możesz zostać w tych ramionach do końca życia. Wasze ciała idealnie do siebie pasują, jesteście dla siebie stworzeni.


PRZYPOMINAM - 5 komentarzy = następny imagin.
Następny planuję zrobić kilku częściowy z Liamem :) xoxo